Reklama

Niedziela Przemyska

Misja Wenantego trwa

Niedziela przemyska 13/2021, str. IV

O. Wenanty Katarzyniec, w tle kościół w Czyszkach, miejsce pracy o. Wenantego

www.wenanty.pl

O. Wenanty Katarzyniec, w tle kościół w Czyszkach, miejsce pracy o. Wenantego

Zawsze dostrzegał drugiego człowieka. Jeszcze przed wstąpieniem do zakonu pomagał innym w nauce. Później całował nogi nowicjuszom. Chciał pokazać, jak bardzo Bóg ich kocha, jak pochyla się nad ludzką nędzą, czasem aż do ludzkich nóg. Był chodzącym świadectwem prawdziwej miłości.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ostatniego dnia marca mija sto lat od śmierci o. Wenantego Katarzyńca. Ale w jego relacji do drugiego człowieka nic się nie zmienia. Dzisiaj, tak jak i dawniej, o. Wenanty rozumie człowieka w jego biedzie, nędzy, osamotnieniu, czasem może depresji i frustracji.

Zrozumienie człowieka

Wenanty Katarzyniec znał ludzką biedę, sam jej doświadczał w dzieciństwie. Wiedział, co to znaczy, że brakuje chleba. Już kiedy uczęszczał do szkoły w Kamionce Strumiłowej, jego charakter zaczął się kształtować. Młody Józef Katarzyniec stawał się coraz bardziej samodzielny i odpowiedzialny. Każdego dnia wstawał bardzo wcześnie, pokonywał, bez względu na pogodę, czterokilometrową drogę do szkoły (czasem wbrew sprzeciwowi mamy). Pełnił obowiązki ministranta, po czym pilnie wracał do domu, żeby jeszcze pomóc rodzicom. Ukształtowało to w nim dyscyplinę i potrzebę wymagania od siebie więcej niż od innych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Józef Katarzyniec był jednym z najuboższych uczniów. Miał jasno wytyczony cel: pragnął zostać kapłanem. Musiał więc być zarówno pobożny, jak i dobrze wykształcony. Jako bardzo zdolny i pracowity uczeń, często pomagał słabszym kolegom. Później także udzielał korepetycji, co pozwoliło mu na częściowe utrzymanie się w szkole w Radziechowie, a następnie we Lwowie.

Mija 100 lat od śmierci o. Wenantego Katarzyńca.

Podziel się cytatem

Już jako dziecko wiedział, że jego miłość do Jezusa Eucharystycznego przewyższyła jego miłość do rodziców i krewnych, ale nie chciał im sprawiać przykrości. Kiedy został przyjęty do zakonu, z ogromną radością w sercu wracał do domu, by podzielić się tą wiadomością. Jego decyzja nie spodobała się jednak rodzicom. Wenanty pokłócił się z ojcem, oddał mu wszystkie pieniądze, jakie wtedy posiadał, ale swojej decyzji nie zmienił. Na pewno nie było mu łatwo postąpić wbrew rodzicom. Jednak codziennie się za nich modlił, a jako kapłan pamiętał o nich we Mszy św.

Wierna służba

Swoje życie o. Wenanty postrzegał jako zadanie. Miał służyć drugiemu człowiekowi jako kapłan, musiał więc być takim świadkiem Chrystusa, aby nikogo nie odepchnąć ani nie zniechęcić do Kościoła. Ludzie obserwują kapłanów i o. Wenanty zdawał się mieć pełną tego świadomość. Kapłan obdarzony zaufaniem nie może zawieść – jego czyny muszą świadczyć o tym, co głosi. Ta odpowiedzialność za drugiego człowieka każdego dnia mobilizowała go do samodoskonalenia się i w końcu do całkowitego zapomnienia o sobie w służbie bliźniemu.

Reklama

Jako uczeń, a później kleryk, Wenanty starał się pozostawać zawsze na drugim planie. Poddawał się woli przełożonych, ufając, że to posłuszeństwo doprowadzi go do celu. I tak się stało. Ogromna ilość świadectw i łask, które spływają z różnych zakątków Polski i świata, świadczy o tym, że dzisiaj Bóg daje nam tego młodego kapłana z przełomu XIX i XX wieku jako bardzo skutecznego orędownika. Dlaczego? Może dzisiaj odkrywamy to, co już dawno odkrył jego serdeczny przyjaciel, św. Maksymilian Maria Kolbe, żyli w tym samym czasie i spotykali się ze sobą: „O. Wenanty nie silił się na rzeczy nadzwyczajne, ale zwyczajne wykonywał w sposób nadzwyczajny”.

Zwyczajna świętość

W tym tkwi jego tajemnica. Ojciec Wenanty nie żył nierealnymi marzeniami, nie walczył, nie rywalizował, nie chciał dominować. Chciał jedynie wiernie służyć. Nie unikał trudnych obowiązków czy niechcianych zajęć. Nie kreował się na świętego. Był „zwyczajny”. Cenił sobie pracę. Pisał: „Nie powinniśmy się żalić, że mamy za dużo pracy, bo to korzyść nasza, większy snop zasług zbierzemy. Pan Jezus objawił się pewnej zakonnicy, która skarżyła się, że ma ręce spracowane i pozdzieraną skórę. Okazał jej Zbawiciel swe ręce przebite ostrymi gwoźdźmi i rzekł: Patrz na Moje ręce i powiedz Mi teraz, czy masz prawo się żalić?”.

Wenanty Katarzyniec był więc zwyczajny. Jak pisał Jan Dobraczyński, pisarz i publicysta: „O. Katarzyniec tak zniknął sam w swoim dziele, że nawet porządnej jego fotografii nie ma w zgromadzeniu. Ale im mniej go widać, tym więcej go czuć. Święci wpadają w wodę jak kamień, by wystąpić z niej skałą”.

Reklama

Zaprzeć się siebie

Ojciec Wenanty był człowiekiem modlitwy i służby oraz głębokiej wiedzy. Gdy został skierowany do pracy w parafii w Czyszkach, wierni bardzo szybko odkryli, że przybył do nich niezwykły kapłan: skromny, prosty, ale mądry, przyjazny, zainteresowany ich życiem i problemami, spieszący z pomocą i dobrym słowem. Podobnie zwracał się do swoich wychowanków, kiedy został magistrem nowicjatu. Od nich jednak więcej wymagał – wiedząc, że i oni będą musieli wziąć kiedyś na swoje barki odpowiedzialność za ludzkie dusze.

Kapłan obdarzony zaufaniem nie może zawieść. Jego czyny muszą świadczyć o tym, co głosi.

Podziel się cytatem

Wychowankom o. Wenanty stawiał wysokie wymagania: „Brat mniejszy musi zaprzeć się samego siebie i wszystkiego, co go ze światem wiąże. Nade wszystko musi rozumieć konieczność zaparcia się siebie i wierzyć mocno, że oderwanie się od stworzeń jest jedyną drogą prowadzącą do Boga” – uczył ich nie tylko słowami. Bracia mogli obserwować w życiu swojego wychowawcy wszystkie te cechy, o których im mówił. Był ascetą, ale i bliskim przyjacielem, nauczycielem i autorytetem, troskliwym opiekunem i ojcem. Niczego przed nimi nie ukrywał – jego życie leżało przed nimi jak na dłoni. Był realny. Nieustannie trwał w Panu. Ta jego więź z Chrystusem sprawiała, że był zawsze dostępny dla nowicjuszy.

Cierpienie

Cierpienia związane z chorobą płuc jeszcze bardziej kształtowały w o. Wenantym potrzebę służby, cierpliwość i pokorę. Tę gotowość do służby ukazał nowicjuszom m.in. w wigilię uroczystości św. Franciszka, 3 października 1917 r., kiedy to u progu nowego roku akademickiego obmył im nogi. Była to kolejna lekcja kapłańskiego życia – lekcja miłości. Wenanty chciał pokazać tym młodym ludziom, jak bardzo Bóg ich kocha, skoro pochyla się nad ludzką nędzą, czasem aż do ludzkich nóg. Czy zatem człowiek nie może zrobić tego samego dla drugiego człowieka? Ta lekcja ojca magistra nie miała w sobie nic z teatralnego zachowania. Wypływała z potrzeby serca. Zapewne było to przełomowe doświadczenie dla każdego wrażliwego współbrata.

Reklama

Pomimo ciężkiej choroby, o. Wenanty nie tracił ducha. Kiedy tylko zdrowie mu pozwalało wstać z łóżka, głosił kazania, konferencje, prowadził wykłady i katechezy. Zdawał sobie sprawę z sytuacji polskiego społeczeństwa w czasie powojennym, nie chciał zostawić żadnego człowieka samemu sobie. Nie zaniedbywał jednak przy tym swoich podopiecznych, opiekując się nimi najlepiej jak potrafił, modląc się z nimi na dróżkach kalwaryjskich.

Świadek na dziś

Bardzo często klękam przy grobie z doczesnymi szczątkami mojego współbrata. Spotykam tam również wielu pielgrzymów. Nie tak dawno jeden z nich zaczepił mnie i powiedział: „Proszę Ojca, teraz, kiedy «obudziliście» Wenantego, to trzeba się nim zająć, bo on potrzebuje was, a my potrzebujemy jego”. Każdego dnia staram się to zrozumieć, ale jedno jest pewne – misja o. Wenantego jeszcze się nie zakończyła.

Podziel się:

Oceń:

2021-03-23 19:41

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Ten krzyż nie jest na sprzedaż…

„Krzyż z Czyszek Ojca Wenantego”

archiwum Autora

„Krzyż z Czyszek Ojca Wenantego”

„Chcę przekazać ten krzyż do Kalwarii Pacławskiej. Wierzę, że dzięki modlitwie przed tym krzyżem, który być może w swoich rękach trzymał Ojciec Wenanty, a który ja wziąłem ze sobą do szpitala, nie znając jeszcze całej jego historii, uniknąłem skomplikowanej operacji na nogi".

Więcej ...

Austria: w archidiecezji wiedeńskiej pierwszy „Dzień otwartych drzwi kościołów”

2024-04-19 19:06
Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

Joanna Łukaszuk-Ritter

Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu

W najbliższą niedzielę, 21 kwietnia, w ramach projektu „Otwarte kościoły” ponad 800 budynków kościelnych w archidiecezji wiedeńskiej będzie otwartych przez cały dzień. W pierwszym „Dniu otwartych drzwi kościołów” zainteresowani mogą z jednej strony odkryć piękno przestrzeni sakralnych, a z drugiej znaleźć przestrzeń do modlitwy i spotkań, podkreślił kierownik projektu Nikolaus Haselsteiner na stronie internetowej archidiecezji wiedeńskiej.

Więcej ...

Łomża: zakończyło się zgromadzenie plenarne COMECE

2024-04-19 20:41

pixabay.com

W Łomży zakończyło się trzydniowe (17-19 kwietnia) wiosenne zgromadzenie plenarne Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE). W 20. rocznicę rozszerzenia Unii Europejskiej, delegaci konferencji biskupich z 27 państw Unii Europejskiej wysłuchali głosów krajów Europy Środkowej i Wschodniej w świetle nadchodzących wyborów europejskich.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Wiara

Krewna św. Maksymiliana Kolbego: w moim życiu dzieją...

Gdy spożywamy Eucharystię, Jezus karmi nas swoją...

Wiara

Gdy spożywamy Eucharystię, Jezus karmi nas swoją...

Św. Ekspedyt - dla żołnierzy i bezrobotnych

Św. Ekspedyt - dla żołnierzy i bezrobotnych

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć

Kościół

Oświadczenie ws. beatyfikacji Heleny Kmieć

„Niech żyje Polska!” - ulicami Warszawy przeszedł...

Kościół

„Niech żyje Polska!” - ulicami Warszawy przeszedł...

Przewodniczący KEP prosi, by najbliższa niedziela była...

Kościół

Przewodniczący KEP prosi, by najbliższa niedziela była...

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny...

Święci i błogosławieni

Rozpoczął się proces beatyfikacjny sł. Bożej Heleny...

Zakaz działalności dla wspólnoty

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Zakaz działalności dla wspólnoty "Domy Modlitwy św....

Św. Bernadetta Soubirous

Wiara

Św. Bernadetta Soubirous