Kilka minut po godzinie 11.00 czasu australijskiego (1.00 w nocy w Polsce) na centralnym korcie Melbourne Park naprzeciw siebie stanęły Agnieszka Radwańska – obecnie nr 6 w żeńskim tenisie – i klasyfikowana na 70 miejscu w rankingu Johanna Larsson. Polka spisała się jak na faworytkę przystało i bezdyskusyjnie wygrała 6:0, 6:1.
Gdy mecz się zaczynał termometry wskazywały blisko 30 stopni Celsjusza, a temperatura odczuwalna była znacznie wyższa bo słońca nie przesłaniała nawet najmniejsza chmurka. Wydaje się, że wobec takich warunków atmosferycznych plan taktyczny był prosty: wygrać jeśli to możliwe jeszcze przed południem, zanim australijskie lato da się jeszcze mocniej we znaki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Agnieszka zagrała uważnie, a w dodatku nie tylko czekała na błędy rywalki, ale co chwila pokazywała efektowne kończące zagrania. Dosyć często chodziła też do siatki, co najprawdopodobniej jest efektem niedawno nawiązanej współpracy z Martiną Navratilovą. Czeska legenda tenisa obserwowała mecz z trybun zza ciemnych okularów, a jej szeroki uśmiech był najlepszym komentarzem do świetnej postawy polskiej tenisistki. Szwedka zdołała wygrać gema tylko raz, doprowadzając do stanu 1:1 w drugim secie. To jeszcze bardziej zmobilizowało Radwańską, która w przeciągu dosłownie kilku minut wygrała 17 piłek z rzędu, co nawet biorąc pod uwagę różnicę umiejętności jest wyczynem imponującym! W trakcie tej serii sfrustrowana Larsson niemal nie połamała rakiety rzucając ją ze złością o kort…
Cały mecz trwał zaledwie 44 minuty, zatem plan zakończenia gry zanim słońce stanie w zenicie został w pełni zrealizowany.
Grając w takim upale zależało mi by skończyć mecz jak najszybciej. Rozgrywanie trzysetowego spotkania przez trzy godziny na pewno miało by konsekwencje w kolejnej rundzie. Dlatego byłam skoncentrowana i zagrałam swój najlepszy tenis. Teraz mam zamiar solidnie wypocząć — powiedziała po meczu w rozmowie z reporterem Eurosportu uśmiechnięta Polka.