Podczas briefingu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Wojciechowski poinformował, ż uwolnienie porwanego misjonarza było możliwe dzięki „kompleksowym działaniom dyplomatycznym, w które oprócz polskiej dyplomacji były zaangażowane kraje regionu i organizacje międzynarodowe jak ONZ, kraje sąsiednie, a także kraje posiadające ważne interesy w tej części Afryki jak Republika Francuska”.
Rzecznik MSZ przypomniał, że minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna powołał specjalny międzyresortowy zespół, który zajmował się uwolnieniem porwanego polskiego misjonarza. - W dużej mierze działania tego zespołu przyczyniły się do szczęśliwego zakończenia tej sprawy – dodał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Wojciechowski w imieniu MSZ podziękował wszystkim państwom oraz instytucjom zaangażowanym w sprawę uwolnienia polskiego misjonarza za to, że udało się doprowadzić do szczęśliwego finału.
Nawiązując do rozmowy telefonicznej prezydentów RP Bronisława Komorowskiego i Republiki Konga Denisa Sassou Nguesso podkreślił, że uwolnienie polskiego misjonarza to była bardzo złożona, akcja negocjacyjna. – Cieszymy się, że udało się ją zakończyć sukcesem – dodał.
Wojciechowski przypomniał też, że wciąż aktualne jest ostrzeżenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych nakazujące opuszczenie Republiki Środkowoafrykańskiej polskim obywatelom, ze względu na sytuację bezpieczeństwa. - Apelujemy o stosowanie się do tych zaleceń, które MSZ formułuje w oparciu o analizę sytuacji w regionie –zaznaczył.
Pochodzący z diecezji tarnowskiej ks. Mateusz Dziedzic został uprowadzony z misji Baboua w Republice Środkowoafrykańskiej (RŚA) w nocy z 12 na 13 października br. przez członków tzw. Demokratycznego Frontu Ludu Środkowoafrykańskiego (FDPC), którego szefem jest Abdoulaye Miskine. Został wywieziony w stronę granicy z Kamerunem. Rebelianci planowali uprowadzić także ks. Leszka Zielińskiego, ale ostatecznie zgodzili się, by jeden z kapłanów został na misji.
Reklama
W niewoli misjonarz był chory na malarię, miał także problemy żołądkowe. Kilka razy podczas rozmowy telefonicznej zapewniał, że jest dobrze traktowany. Rebelianci zgodzili się, by dostarczyć mu m.in. leki, żywność, odzież, wodę i środki czystości.
Tuż po uprowadzeniu misjonarza w polskim MSZ powołano zespół kryzysowy, który był w stałym kontakcie z Komisją Episkopatu Polski ds. Misji. Powstał także specjalny zespół międzyresortowy, który zajmował się sprawą jego uwolnienia.