Karol Nawrocki musi wygrać – powiedziała minister ds. bezpieczeństwa USA Kristi Noem. Wysoki przedstawiciel Białego Domu z administracji Donalda Trumpa przyleciała do Polski specjalnie na konferencję konserwatywnych środowisk politycznych, by wesprzeć kandydata popieranego przez Prawo i Sprawiedliwość. - Jeżeli wybierzecie lidera, który będzie współpracował z Donaldem Trumpem, zyskacie potężnego sojusznika, który zapewni, że będziecie mogli walczyć z każdym wrogiem, który nie podziela waszych wartości. Będziecie cieszyć się militarną, amerykańską obecnością(…). Przywództwo ma znaczenie. Potrzebujecie silnego przywódcy, by prowadził wasz kraj. Ameryka chce być waszym sojusznikiem, by chronić waszą wolność i dobrobyt, chronić was przed zagrożeniami dla waszych rodzin. Będziecie błogosławieni tą przyjaźnią - mówiła Kristi Noem w Rzeszowie.
Przekonywała, że jeśli Polacy wybiorą lidera, który będzie współpracował z Donaldem Trumpem – Polska zyska potężnego sojusznika. - Będziecie mieć silne granice, bezpieczne wspólnoty i pewność obecności USA – militarnej i politycznej. Fort Trump zadba o nasze wspólne bezpieczeństwo. Będziecie mieć najlepszy sprzęt – mówiła pani minister.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Podróż Kristi Noem do Polski tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich jest drugim silnym sygnałem wsparcia dla Karola Nawrockiego po jego spotkaniu w Białym Domu z Donaldem Trumpem. Natomiast z drugiej strony mamy Rafała Trzaskowskiego i całe jego zaplecze polityczne na czele z Donaldem Tuskiem, który nie może liczyć nawet na rozmowę telefoniczną z Białym Domem. Politycy PO próbują zaklinać rzeczywistość robiąc sobie zdjęcia z amerykańskimi urzędnikami, ale między PiS a partią Tuska jest przepaść.
Czy nam się to podoba, czy nie to sygnał z USA nie był nigdy tak silny jak teraz. Biały Dom widzi przeciwnika w środowisku Donalda Tuska, który w ramach polityki Berlina i Paryża będzie zgadzał się na wypychanie amerykańskich wpływów i obecności militarnej w Europie. Tak przecież było pod koniec prezydencji George Busha, gdy przeciągano tak długo negocjacje ws. bazy w Redzikowie, że Amerykanie praktycznie zwątpili i zrezygnowali. Dlatego też Nawrocki i proamerykańskie środowisko PiS jest dla Waszyngtonu naturalnym sojusznikiem w regionie Europy Środkowej. Dobrą informacją jest więc fakt, że Amerykanie szukają w Polsce strategicznego sojusznika w Europie Środkowej, obiecują bezpieczeństwo, zwiększanie obecności mitralnej i stałe bazy USA jak np. Fort Trump. Złą wiadomością jest to, że w Polsce rządzi ekipa, z którą obecny prezydent USA nie chce za bardzo rozmawiać i możemy tą szansę zaprzepaścić.
Reklama
Władymir Putin tuż przed wybuchem wojny wystawił w grudniu 2021 roku twarde żądania wobec NATO i USA. Nie rozmawiał z żadną europejską stolicą, a jedynie z Amerykanami. Zażądał m. in. wycofania wojsk NATO i poważnego sprzętu z państw, które przystąpiły do NATO po 1997 roku. Polska miałaby się stać zdemilitaryzowaną strefą rosyjskich wpływów. Te żądania nadal są aktualne na stole negocjacji, a do tego wszyscy analitycy są zgodni, że Putin za kilka lat będzie gotowy na następną wojnę. Jeśli nie zgodzimy się na jego postulaty, to Rosja zaatakuje Polskę tak jak zrobiła to w 2022 roku na Ukrainie. Oczywiście może też być uległość Warszawy, czyli „rosyjski reset” jak za poprzednich rządów PO-PSL, gdy realizowaliśmy postulaty Putina np. wycofując wojska i uzbrojenie z prawego brzegu Wisły.
Moskwa liczy się jedynie z siłą militarną USA, bo Putin pogardza europejskimi państwami, które rozbroiły się po zimnej wojnie. Wystarczy wspomnieć, że taka potęga gospodarcza, jaką są Niemcy mają mniej od Polski żołnierzy, kilka razy mniej czołgów i artylerii. Czołgów nie ma także Francja, a zapasów amunicji artyleryjskiej nad Sekwaną było jedynie na kilka dni strzelania. Przez ponad 3 lata wojny nasi europejscy sojusznicy nie byli zdolni do zwiększania wydatków na zbrojenia. W połowie 2025 roku Niemcy nadal nie potrafią wystawić pancernej brygady na Litwie liczącej zaledwie 5 tys. żołnierzy, a przecież zobowiązali się do tego na szczycie NATO w 2022 roku.
W Polsce stacjonuje kilkanaście tysięcy żołnierzy US Army i tworzone są bazy z coraz większą ilością amerykańskiego sprzętu wojskowego. Jednak nowe propozycje z USA wskazują, że tych baz, sprzętu i wojska może być w Polsce jeszcze więcej, co skutecznie osłabiłoby potencjalną determinację Moskwy do ataku na Polskę. Oczywiście plany zwiększenia amerykańskiej obecności w Polsce nie podobają się w Berlinie i Paryżu, co znów może oznaczać, że Donald Tusk zostanie przekonany do piętrzenia problemów między Warszawą a Waszyngtonem.
Administracja Donalda Trumpa bezprecedensowo zaangażowała się w wybory prezydenckie w Polsce i jednocześnie na forum Unii Europejskiej krytykuje rząd Donalda Tuska za nieuczciwe wybory i łamanie zasad demokracji. Prezydent Donald Trump jest specyficznym politykiem, który nie lubi porażek. Przegrana Nawrockiego w nieuczciwych wyborach może oznaczać, że odstąpi on od planów zwiększenia sojuszu z Polską, a nawet w jakieś perspektywie zaplanuje wycofanie amerykańskiego wojska znad Wisły. Zostaniemy wtedy sam na sam z Rosją i wystraszonymi Niemcami, a przywódcy w Berlinie zmuszą Warszawę do wszystkiego, czego zażąda od nich Moskwa.