Reklama

Niedziela w Warszawie

Królował ocet

J. Żołnierkiewicz/pl.wikipedia.org

Dla przeciętnego warszawiaka wprowadzenie stanu wojennego było szokujące. Musiał przystosować się do czołgów i patroli, wyłączonych telefonów i godziny milicyjnej. Do pustych półek mógł przywyknąć już wcześniej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Internowani i aresztowani działacze, zabici górnicy, spacyfikowane zakłady, ludzie wyrzucani z pracy, a na ulicach czołgi i ZOMO. Zupełnie nieznana przyszłość, groza i beznadzieja. Przeżycia pierwszych tygodni stanu wojennego były traumatyczne nie tylko dla więzionych działaczy „Solidarności”. Przeciętny warszawiak też odczuwał traumę nagle zmienioną po 13 grudnia 1981 r. rzeczywistością, do której, chcąc nie chcąc, musiał się przystosować. Jak do wszechobecnej wtedy zimy i mrozu.

Tym bardziej, że po kilku tygodniach najostrzejsze rygory zaczęto łagodzić. Nadchodziła wiosna, która miała być „nasza”, a czołgi wróciły do koszar. Choć stan wojenny skończył się 22 lipca 1983 r., ale jeszcze długo potem Warszawa wyglądała dokładnie tak samo.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pielgrzymki po mieście

Życie codzienne mieszkańców Warszawy nie było trudniejsze niż innych miast, ale siły wojska i milicji były tu większe, większe była też szansa na wylegitymowanie, zatrzymanie i „spałowanie”. Według oficjalnych danych, do końca 1982 r. wylegitymowano w całej Polsce prawie 3 mln ludzi, a niemal 1, 8 mln razy skontrolowano pojazdy.

Ludziom, którzy przeżyli niemiecką okupację, a choćby tylko oglądali „Czterech pancernych i psa”, rzeczywistość kojarzyła się z czasem wojny. Trzeba było zabezpieczyć się na przyszłość. Wykupywano co się dało, a to pogłębiało dotychczasowe braki rynkowe. W pierwszym tygodniu stanu wojennego, jak informowała warszawska Spółdzielnia Spożywców, sprzedaż chleba wzrosła o 40 proc.

Uciążliwe było odcięcie telefonów i godzina milicyjna obowiązująca od godz. 22 do 6 rano. Brak telefonów skutkował niemożnością wezwania pogotowia. Ile osób zmarło w ten sposób – tego nie dowiemy się już nigdy.

Ale brak telefonów skutkował też odwiedzinami. Niezapowiedziane wizyty u bliskich i znajomych stały się normą. Odbywały się – jak wspominał potem w „Karcie” mieszkaniec stolicy – „powszechne pielgrzymki po mieście”. Jednak „gdy ktoś się nie pojawia na umówiona godzinę, od razu jest domniemanie, że go wzięli”.

Reklama

Rozmowy kontrolowane

Obostrzenia dotyczyły też poczty. Przyjmowanie paczek i telegramów zostało czasowo zawieszone, na listach pojawiły się pieczątki „Ocenzurowano”. Z czasem ograniczenia znoszono. Lokalna łączność telefoniczna została przywrócona 10 stycznia 1982 r., automatyczna międzymiastowa – w maju 1982, a w słuchawkach było słychać komunikat „rozmowa kontrolowana”.

Niekiedy obostrzenia przywracano. W Warszawie telefony ponownie wyłączono na kilkadziesiąt godzin po majowych demonstracjach w 1982 r. W odpowiedzi na demonstracje ponownie wprowadzono godzinę milicyjna ledwie co zniesioną 2 maja.

Po 13 grudnia czasowo wstrzymano sprzedaż benzyny na potrzeby prywatne. Spowodowało to znaczne ograniczenie ruchu samochodowego w stolicy i zwiększenie obciążenia komunikacji miejskiej. Ścisk w tramwajach i autobusach był niemiłosierny, do tego urządzano w nich łapanki. „Co i rusz zatrzymywały nas wojskowe patrole, by nas przeszukać. Ludzie byli oszołomieni” – wspominał kierowca stołecznego MZK.

PKP odwoływało pociągi, a PKS autobusy dalekobieżne. Gdyby nawet jeździły, to puste, bo przekraczanie granic miasta, a potem województwa wymagało zezwolenia. 13 grudnia zamknięto nie tylko granice lądowe i morskie, ale także powietrzne, zawieszając loty z Okęcia (przywrócono je częściowo po kilku dniach).

Mięso na sygnale

Kilka miesięcy przed stanem wojennym rozszerzono asortyment artykułów na kartki. Po 13 grudnia system kartkowy obejmował już sprzedaż mięsa, mąki, ryżu, masła, czekolady, cukru, papierosów, alkoholu, benzyny. W 1982 r. wprowadzono kartki na buty, ale i „kartki na kartki”, czyli tzw. karty zaopatrzeniowe, których odbiór odnotowywano w dowodzie osobistym. Zgubienie takiej karty oznaczało utracenie prawa do korzystania z kartki właściwej.

Reklama

Niemal wszystko spoza kartkowej listy, skarpetki, książki, lekarstwa, papier toaletowy – trzeba było „wykombinować”. Na potęgę pędzono bimber według przepisu bitwy pod Grunwaldem, „1410”: 1 kg cukru, 4 dekagramy drożdży i 10 litrów wody.

Pod osłoną stanu wojennego władze przeprowadziły drastyczną podwyżkę cen, nazywaną „operacją cenową”. Skokowy wzrost cen nastąpił 1 lutego 1982 r., ceny żywności skoczyły średnio o 240 proc., a energii o 170 proc. Podrożało wszystko, a drożyzna spowodowała drenaż portfeli, ale także poprawę zaopatrzenia sklepów. Wkrótce jednak wszystko wróciło do normy, a na półkach w wolnej sprzedaży nadal królował ocet i herbata.

Mięso i wędliny, nawet te na kartki, były fatalnej jakości. Gwarancję świeżości dawały tylko wizyty u rolników lub na bazarze. U rolników zaopatrywały się osoby prywatne, jak i zakłady pracy. W warszawskim FSO dostarczano od rolników warzywa. Mięso dla pracowników przewoziły nawet karetki pogotowia, na które funkcjonariusze przymykali oko.

Podziel się:

Oceń:

2013-12-12 10:54

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Wojna według alfabetu

Gen. Jaruzelski ogłasza stan wojenny

Materiały prasowe

Gen. Jaruzelski ogłasza stan wojenny

Dla warszawiaka wprowadzenie stanu wojennego było szokujące. Internowani i aresztowani działacze, spacyfikowane zakłady, ludzie wyrzucani z pracy. Musiał przyzwyczić się do czołgów i patroli, głuchych telefonów i godziny milicyjnej, choć do pustych półek mógł przywyknąć już wcześniej.

Więcej ...

Abp Galbas: Seminarium nie jest wytwórnią pereł, ale ich przekazicielem

2024-06-25 17:32

Episkopat News

- Seminarium nie jest wytwórnią pereł, ale ich przekazicielem - powiedział abp Adrian Galbas w homilii podczas Mszy sprawowanej na zakończenie roku formacyjnego w Wyższym Śląskiem Seminarium Duchownym w Katowicach. Nawiązując do postawy niewierności Asyryjczyków opisanej w 2 Księdze Królewskiej odniósł ją do współczesności. - Niewierność nie popłaca. Nie dlatego, że Bóg każe, tylko dlatego, że człowiek z powodu niewierności, małej codziennej, na skutek regularnego odpuszczania sobie, staje się coraz bardziej niewrażliwy i coraz bardziej niewdzięczny - mówił abp Galbas.

Więcej ...

Łódź: Kultura w Konsulacie

2024-06-26 16:30

Marek Kamiński

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Jak wygląda moja modlitwa?

Wiara

Jak wygląda moja modlitwa?

Trzecia tajemnica fatimska

Wiara

Trzecia tajemnica fatimska

Zmiany kapłanów 2024 r.

Kościół

Zmiany kapłanów 2024 r.

Kielce: siostry boromeuszki odchodzą z seminarium, a tym...

Niedziela Kielecka

Kielce: siostry boromeuszki odchodzą z seminarium, a tym...

Wakacyjny savoir vivre w Kościele

Niedziela Łódzka

Wakacyjny savoir vivre w Kościele

Zmiany personalne w diecezji bielsko-żywieckiej 2024

Niedziela na Podbeskidziu

Zmiany personalne w diecezji bielsko-żywieckiej 2024

Diecezja kielecka: zmiany kapłanów 2024

Kościół

Diecezja kielecka: zmiany kapłanów 2024

Zmiany personalne w diecezji rzeszowskiej

Kościół

Zmiany personalne w diecezji rzeszowskiej

Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?

Kościół

Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?