USA zapewniły o poparciu dla Izraela, a NATO, UE, ONZ i kraje zachodnie, w tym Polska, stanowczo potępiły atak. Pojawiły się obawy, że kontratak Izraela może doprowadzić do wybuchu szerszej wojny w regionie.
„Wzywam strony do zachowania maksymalnej powściągliwości, by uniknąć działań, które mogą doprowadzić do dużej konfrontacji zbrojnej na wielu frontach na Bliskim Wschodzie (…) Świat nie może sobie pozwolić na kolejną wojnę” – ostrzegł sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
MSZ RP oświadczyło ostatniej nocy, że Polska z całą mocą potępia ataki na Izrael rozpoczęte przez Iran. "Wzywamy Iran i jego sojuszników do zachowania powściągliwości i natychmiastowego zaprzestania działań wojennych" - oznajmiono.
Rzecznik armii Izraela kontradmirał Daniel Hagari oświadczył w niedzielę, że 99 proc. spośród wystrzelonych w kierunku Izraela dronów i rakiet zostało zestrzelonych. „Izrael i jego sojusznicy udaremnili irański atak” – podkreślił.
Według amerykańskich urzędników cytowanych przez CNN atak trwał około pięciu godzin. Niektóre media określały go jako "największy atak dronów w historii".
Reklama
Prezydent USA Joe Biden oświadczył, że siły amerykańskie pomogły Izraelowi zestrzelić większość pocisków i dronów. W operacji obronnej uczestniczyły również Wielka Brytania i Francja, a rząd Jordanii poinformował o strąceniu kilku obiektów, które naruszyły jego przestrzeń powietrzną.
Jedyną osobą poważnie ranną w ataku w Izraelu jest 7-letnia dziewczynka z beduińskiej społeczności w pobliżu miasta Arad w południowej części kraju – podał portal Times of Israel. Według niego dziecko ucierpiało w wyniku upadku odłamka strąconego przez obronę przeciwlotniczą pocisku balistycznego, a życiu dziewczynki wciąż zagrażało w niedzielę niebezpieczeństwo.
Atak był odwetem za ostrzał irańskiej placówki dyplomatycznej w Damaszku, w którym zginęło kilku irańskich oficerów. Władze Iranu uznały atak za „sukces”, ogłosiły, że „kończy sprawę” i nie zamierzają „kontynuować operacji obronnych”. Iran zagroził jednak silniejszym odwetem, jeśli Izrael lub USA odpowiedzą na atak.
Według komentatorów bezprecedensowy atak Iranu przybliża widmo wybuchu regionalnej wojny na Bliskim Wschodzie, a wiele będzie zależało od działań odwetowych Izraela. Decyzję w tej sprawie ma podjąć trzyosobowy gabinet wojenny. Premier Benjamin Netanjahu zapowiadał, że na bezpośredni atak odpowie tym samym.
„Teraz piłka jest po stronie Izraela w kwestii tego, jak silny będzie jego odwet przeciwko Iranowi, który nie posiada zaawansowanego systemu obrony przeciwlotniczej, jakim broni się Izrael” – ocenił redaktor BBC ds. arabskich Sebastian Usher, ostrzegając, że dalsza eskalacja popchnie region na „niebezpieczne, niezbadane terytorium”.
Reklama
Biden powiedział Netanjahu, że jest przeciwny jakiemukolwiek odwetowi na Iran i zapowiedział, że USA nie wezmą udziału w ewentualnym kontruderzeniu – podał portal Axios po rozmowie telefonicznej obu przywódców.
Według portalu Biały Dom obawia się, że izraelski kontratak może doprowadzić do szerszej wojny regionalnej. Dlatego, wskazując na sukces wspólnej obrony w strąceniu niemal wszystkich rakiet i dronów z Iranu, Biden miał poradzić Netanjahu, by "wziął zwycięstwo" i na tym zakończył wymianę ciosów z Iranem.
Analityk PISM Marcin Piotrowski ocenił jednak w rozmowie z PAP, że mimo sprzeciwu USA Izrael nie pozostawi irańskiego ataku bez odpowiedzi, ponieważ wie, że musi uwiarygodnić swoją siłę odstraszania. Jego zdaniem Izrael przeprowadzi „przynajmniej jakiś ograniczony atak na irańskie cele wojskowe”, a w razie irańskiego kontrataku USA pomogą Izraelowi w obronie.
Minister gabinetu wojennego Izraela Beni Ganc oświadczył w niedzielę, że jego kraj wyegzekwuje od Iranu zapłatę za atak z ostatniej nocy "w odpowiadającym nam czasie i w odpowiadający nam sposób". (PAP)
wia/ ap/